Niesamowite Wieści (3)
- Dlaczego
mój ojciec dalej się nie ujawnił?
Z rozmyślań
na temat mojego rodzica, Apollina, wyrwał mnie rozdrażniony głos Roberta.
Był zły, że jego boski krewny
dalej go nie uznał.
- Nie martw
się, prędzej czy później odezwie się do ciebie – spróbowałam go pocieszyć.
Zastanawiałam
się dlaczego on był w Obozie dłużej ode mnie i dalej nie wiedział kim był jego
ojciec, współczułam mu.
Popatrzyłam
w górę i zauważyłam, że niebo było bezchmurne, a na wieczór zaplanowana była
moja pierwsza bitwa o sztandar. Zajmowało mnie to od dłuższego czasu - byłam z
jej powodu bardzo podekscytowana. Dużo o tych bitwach słyszałam, ale nie
wiedziałam czego miałam się spodziewać. Cóż, do wieczoru zostawało jeszcze
sporo czasu, a mieliśmy czas wolny, więc poszłam z Robertem nad jezioro. Po
chwili dołączyła do nas Jo, która była mi najbliższa z rodzeństwa. Inni też
byli fajni, ale to ona rozumiała mnie najlepiej.
Ostatnio w
Obozie pojawił się chłopak, który okazał się synem Ateny po zaledwie dwóch
godzinach spędzonych w Obozie, co było chyba rekordem w całej jego historii. Zdziwiło to nawet
Chejrona, o którym wszyscy myśleli, że nic go nie może ruszyć. Pan D. tego nie
skomentował, ale widać było po nim, że
na nim też to zrobiło wrażenie. Ja zbytnio się tym nie interesowałam, ale
wszyscy mówili o tej sytuacji, więc siłą rzeczy wiedziałam o niej wszystko.
Najczęściej mówił o tym Mike. Nie wiedziałam dlaczego, ale irytowało mnie to.
Nie lubiłam jak uwaga wszystkich skupia się na jednej rzeczy, bo wtedy rozmowa
z każdym dotyczy tego samego i nie jest tak interesująca jak zwykle. Byłam
ciekawa czy ktoś jeszcze oprócz mnie i Jo zwrócił uwagę na dziwne zachowanie
Natana. Od paru dni wymykał się wieczorami do lasu i wracał po kilku godzinach.
To było bardzo dziwne, ale oczywiście kto by się tym przejmował… oprócz mnie i
Jo.
Siedzieliśmy
w trójkę na kocu i rozmawialiśmy o takich nieistotnych sprawach, typu kto
częściej dostawał dobre oceny w szkole. Były to rzeczy z pozoru nieważne, ale
dla mnie liczyło się to, że mogłam spędzać czas z przyjaciółmi. Kiedy temat
zszedł na to, który bóg najlepiej pasuje na rodzica Roberta, zjawił się Mike.
Oczywiście zaczął rozmowę na temat tajemniczego syna Ateny. Ja i Jo wtedy
sprytnie wymknęłyśmy się od nich pod pozorem przespacerowania się po plaży.
Byłam bardzo zawiedziona, że musiałam odejść, ale nie miałam ochoty ponownie wysłuchiwać
opowiastek o tym jak potomek bogini mądrości, który miał na imię Nate, przedstawił
się mojemu przyjacielowi, albo innych bzdur na jego temat.
Odeszłyśmy z
siostrą kawałek dalej i usiadłyśmy za krzakami chroniącymi nas przed oczami
chłopców, których zostawiłyśmy na kocu. Było ciepło, więc obie miałyśmy na
sobie krótkie spodenki i przez to było nam trochę niewygodnie, ponieważ trawa
nas gryzła.
- Myślisz,
że Natan dzisiaj znowu się będzie wymykał? – spytała Jo.
- Możliwe –
odpowiedziałam. – Ale w lesie będzie pełno herosów, którzy będą szukać
sztandarów. Nie sądzę, żeby próbował. Niestety jednak nie znam go na tyle, żeby
to wiedzieć.
- Ale
właśnie wtedy będzie mu się najłatwiej wymknąć i…
- I
ryzykować, że go ktoś zauważy? Nie, poczeka, aż gra się skończy. Ja bym tak
zrobiła.
Jo po chwili
przyznała mi rację. Jak ona szybko zdobyła moją sympatię. Wydawało mi się, że
przed moim przybyciem nie czuła się zbyt dobrze w Obozie i wśród naszego
rodzeństwa, a była z nimi rok dłużej. Chyba, że mi się tak wydawało. Dlaczego
się jej o to po prostu nie spytam?, pomyślałam wtedy, ale doszłam do
wniosku, że nie jest to takie istotne.
***
Byłam w domku i szukałam
mojego łuku, gdyż szykowałam się na bitwę o sztandar. Nie miałam pojęcia gdzie
go posiałam, zajrzałam więc nawet za swoje łóżko. Nie było tam nic. Wreszcie
przypomniałam sobie, w którym miejscu porzuciłam swoją broń. Przecież położyłam
go koło wejścia. Wzięłam go i wyszłam.
Byłam w drużynie złożonej z
domków Aresa, Hermesa, Apolla , Ateny i Posejdona oraz dzieci paru innych nie
tak bardzo istotnych bogów. Naszym dowódcą został Mike, mimo, że to Natan był
dłużej w Obozie. Przydzielono mnie do grupy składającej się ze mnie, Jo,
Roberta i Nate’a. Odpowiadała za nas moja siostra, która była z nas najstarsza
stażem i szczerze powiedziawszy odpowiadało mi to. Wyznaczono nam zwiady, gdyż
byliśmy najmniej liczną grupą. Myślę, że wszystkim z nas odpowiadało to
zadanie, ponieważ nie mieliśmy zbyt wielkiego doświadczenia w walce wręcz.
Poszliśmy, więc odszukać sztandar. Nie trwało to długo. Wcale go nie kryli, jego chorągiew widać było
z daleka. Tak naprawdę przeszliśmy lasem może dwieście metrów, a kiedy
doszliśmy do dość dużej polany z małym wzgórzem zobaczyliśmy ją. Powiewała po prosto na wbitym w szczyt wzniesienia kiju.
Według mnie to było za proste. I chyba nie była to tylko moja opinia, albowiem kiedy Robert chciał wejść w
przestrzeń wolną od trawy Nate powstrzymał go.
- Uważaj, to na pewno jest
zasadzka – powiedział syn Ateny.
Zgodziłam się z nim. Padł
pomysł, żeby się rozejść i poszukać przeciwników, ale gdybyśmy na nich trafili,
zapewne nie poradzilibyśmy sobie z nimi w pojedynkę. Postanowiliśmy więc, że
wszyscy obejdziemy dookoła całą polanę. Ruszyliśmy przed siebie. Wszyscy
starali się iść jak najciszej, lecz i
tak raz na czas rozchodził się dźwięk połamanej gałązki. W moich uszach brzmiał
jak wystrzał z pistoletu.
Po dziesięciu minutach marszu
zauważyliśmy ślady na ziemi. Ślady ludzkich stóp. Wysłaliśmy przodem najcichszą
i najmniejszą osobę, czyli Jo. Po chwili wróciła mówiąc, że za paroma krzakami
czekają herosi z przeciwnej drużyny. Postanowiliśmy ich zajść od tyłu. Nie było
ich dużo – jakieś sześć osób. Powinniśmy dać sobie z nimi radę, ponieważ
mieliśmy przewagę, jaką dawało nam zaskoczenie, ale niestety nie daliśmy sobie
z nimi rady. Pokonali nas dość szybko, w końcu byli to sami weterani Obozu
Herosów: ja nie byłam dobra w walce wręcz, Robert radził sobie doskonale, ale
sam nie był w stanie ich pokonać, Nate wykorzystywał podstępy przeciw
przeciwnikom, a Jo starała się wykorzystać to, że była mniejsza od herosów z
przeciwnej drużyny, lecz to wszystko i tak nie wystarczyło. Byłam zła, że tak
łatwo daliśmy się pokonać. Pewnie jakby był jeszcze z nami Mike to byśmy
wygrali, ale go nie było, więc nie było co się nad tym za bardzo zastanawiać.
Związali nas i pilnowali, a że baaardzo dobrze to robili to nie mieliśmy jak
uciec.
Po godzinie doszły do nas
odgłosy wiwatowania, wobec tego
strażnicy zabrali nas do Obozu. Okazało się, że ich drużyna odnalazła nasz
sztandar i przełamała obronę Mike’a i jego oddziału oraz przeniosła proporzec
na drugą stronę rzeki. Tym sposobem przegrałam moja pierwszą bitwę o sztandar.
Czułam się rozgoryczona i zirytowana, ale po chwili mi przeszło, bo tak
naprawdę bardzo dobrze się bawiliśmy.
***
Kiedy siedziałam z rodzeństwem przed domkiem,
moją uwagę zwrócił ruch na granicy lasu. Spojrzałam od razu w tamtą stronę. To
Natan wykorzystywał sytuację i właśnie znikał miedzy drzewami, a ja
spontanicznie i zupełnie bezmyślnie poszłam za nim. Chyba nikt nie zauważył
mojego zniknięcia. Szedł tak, aż doszedł do miejsca, którego jeszcze nie
widziałam. Były tam skały i inne duże kamienie, a grupowy domku Hermesa stał
przed jednym z nich, ale też nie był tam sam.
To co stało obok niego było
przerażające. Miało skrzydła, pysk przypominający pysk Obcego, ogon oraz
potężny tułów. Nigdy nie słyszałam o takim potworze. Jego nogi zbudowane były
jakby musiały się bardzo wysoko wybijać i pewnie też dlatego takie były. Przerażenie
zabrało mi głos i zdolność poruszania się. Nie wiedziałam co mam robić.
- MASZ TO WYKONAĆ! –
odezwało się to coś. Miało bardzo chropowaty, charczący głos, który przypominał
pomruki. Przez chwilę myślałam, że do mnie mówił i omal nie odstałam zawału
serca, ale po chwili zorientowałam się, że mówił do Natana.
- Ale ja nie potrafię tego
zrobić – odpowiedział mu trzęsącym się głosem chłopak.
- TRUDNO. TRZEBA BYŁO O TYM
MYŚLEĆ WCZEŚNIEJ.
I zniknął. A ja dalej stałam
tak jak wcześniej. Natan też się nie poruszał. Po chwili usłyszałam chrzęst
gałązek po mojej lewej stronie. Odwróciłam głowę, żeby sprawdzić co to i był to
chyba największy błąd mojego życia. Ktoś chwycił mnie od tyłu i powalił na
ziemię.
- Nie krzycz.
Wydawało mi się, że bardzo
dobrze znam ten głos, ale za Chiny Ludowe nie mogłam sobie przypomnieć do kogo
należał. W każdym razie ten ktoś, kimkolwiek był, przyłożył mi czymś nasączony
materiał do ust, a ja poczułam, że tracę kontrolę nad własnym ciałem. Jedyne co
pamiętałam to ten sam głos mówiący, że nic mi się nie stanie i żebym się nie
bała. Później już była tylko ciemność bądź bardzo absurdalne sny z udziałem
Mike’a i Natana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz